Witajcie. Mam na imię Elsa Astre. Mieszkam... no właśnie. Nigdzie nie mieszkam. Ja razem z moją siostrą przez pięć lat mieszkałyśmy u pani Karper* a potem siedem lata u pani Jeder*, resztę natomiast spędziłyśmy w sierocińcu ale o tym to kiedy indziej. Teraz jestem z moją siostrą bliźniaczką Evillą w pociągu, jedziemy do nowego domu. Mianowicie do Krainy Marzeń, fajna nazwa nieprawdaż?
Siedziałam w tym samym przedziale co moja siostra. Evilla ma czarne włosy wysoko spięte, przez co wygląda to jakby miała koronę, pewnie dlatego nosi opaski (do włosów). Ma bladą karnację tak samo jak ja, również usta, oczy, nos i więcej takich szczegółów miałyśmy takie same. Jednak zachowanie bardzo nas rozróżnia. Ja jestem zazwyczaj nieśmiała, miła, delikatna a moja siostra jest arogancka, chamska, buntownicza i przede wszystkim odważna. Nie to co ja. Czasem chciałabym być inna, by ktoś mnie polubił. Zazwyczaj jest ubrana na czarno, granatowo czyli ciemne kolory. Jednak ja wolę ubrać delikatne niebieskie, zielone, czasem, ale rzadko różowe kolory.
Siedziałyśmy w pociągu, ona słuchała muzyki a ja zatapiałam się w pierwszej części ,,Igrzysk Śmierci''. To bardzo ciekawa książka. Czytam ją już drugi raz a ona ciągle mnie wciąga! Będę musiała poprosić nowych rodzić, aby na święta lub urodziny kupili mi drugą część tej trylogii.
Nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się natomiast wtedy kiedy moja siostra zaczęła mnie szturchać.
- Siostra, siostra! Jesteśmy na miejscu!-powiedziała swoim melodyjnym głosem który kocham,
Szybko wstałam i zabrałam swoją małą granatową walizkę a książkę schowałam do pierwszej przegródki zapinanej na zamek. Wyszłyśmy z pociągu i usiadłyśmy na pobliskiej ławce.
- Zaraz pan Agdarr powinien się pojawić-poinformowała mnie po czym znowu założyła swoje czarne słuchawki i zaczęła słuchać muzyki.
Ja natomiast zaczęłam się rozglądać z nadzieją wyszukiwać tego pana. Zauważyłam, że przy torach rosły piękne czerwone róże oraz duże bogate w ciemno zielone liście dęby, gdzie nie gdzie były niskie jasno zielone lipy. Rozejrzałam się ponownie aby obejrzeć stację kolejową. Siedziałam na ciemnobrązowej ławce z solidnego drewna, pewnie dębu. Na dodatek jest pomalowana farbą ochronną, duże prawdopodobieństwo, że Vidaronem. Spojrzałam na ścianę budynku. Była biała, tylko piękne obramowane okna dodawały uroku temu budynku, ponieważ czerwony dach nie za bardzo komponował się z otoczeniem.
Usłyszałam jak jakiś powóz przyjechał. Jednak niczego nie ujrzałam. Po chwili na stację wszedł wysoki mężczyzna. Miał krótkie jasno kasztanowe włosy, można powiedzieć, że lekko rude i do tego małe wąsy. Zielone oczy pasowały do jego włosów, miał również wąskie usta. Spojrzał w naszą stronę i zdębiał, po czym spojrzał w stronę konduktora. Podszedł do niego i rozmawiali co chwilę patrząc w moją i Evilli stronę. Niedługo podszedł do nas.
- Witam.. czy wy panienki jesteście z sierocińca?-zapytał troszkę zdziwiony.
- Tak... Czy pan Agdarr? -powiedziała za mnie moja siostra.
- Tak zgadza się, czyli to po was przyjechałem - uśmiechnął się trochę nerwowo, jednak moja siostra tego nie zauważyła.- Dobrze dziewczyny... Chodźcie za mną, do powozu.
- Rozumiem, że to wieś, ale chociaż samochód moglibyście sobie kupić - westchnęła Evilla biorąc swoją czarną walizkę.
- Jest zakaz używania i kupowania samochodów i innych takich podobnych, ponieważ zanieczyszcza to środowisko. Myślisz, że moja żona jest zadowolona z tego powodu? Dlatego każe kupować najdroższe bryczki i konie najlepszej rasy. Oczywiście do tego powozu.-poprawił się.
- N-nie jeździcie konno?-wtrąciłam nieśmiało.
- Niektóre dzieciaki, tak. -odpowiedział mi.
Nastała cisza dopóki nie weszliśmy do bryczki. Była to wielki czarny powóz (nie wiem jak to inaczej nazwać -dop. aut) z biało-niebieskimi ozdobami. Zauważyłam, że koło dwóch siwych rumaków stał chłopak z białymi jak śnieg włosami. Widziałam go z tyłu, więc nie widziałam jego twarzy, jednak był ubrany w granatową bluzę jaśniejszego waloru i blado niebieski spodnie ze sznurkami, które wiązały szczelnie nogawki do nogi. Kiedy usłyszał, że wchodzimy do powozu obrócił się w naszą stronę.
- Czyli widzę, że jednak adoptowaliście dwie dziewczyny....Nagła zmiana zdania?-zapytał z uśmiechem.
- T-tak. Tak.-chrząknął pan Agdarr.
Białowłosy chłopak usiadł z przodu bryczki na miejscu woźnicy. Zrobił to dość zwinnie. Po tej ,,akrobacji'' obrócił się w naszą stronę.
- Panienki gotowe na przejażdżkę krajoznawczą?-ukłonił się lekko i uśmiechnął.
- Oczywiście woźniaku! - krzyknęła Evilla.
- EJ! Nie ,,woźniaku'' tylko jak już to woźnico!-poprawił ją.
Zaśmiali się a ja nie wiem czemu, ale poczułam takie ukłucie w sercu... co to za uczucie? Nie wiem...
- Mam na imię Evilla, a ty dziadku?-zapytała.
- Jack, Jack Frost -odpowiedział.- a twoja siostra?
W końcu zwrócił na mnie uwagę. Spojrzałam w jego stronę a on w moją. Nasze spojrzenia złączyły się. Zarumieniłam się a on na to spojrzał krzywo. Znowu poczułam ukłucie w sercu, jednak związane z ośmieszeniem.
- Jestem... E-Elsa Astre -wydusiłam.
Jeśli mam być szczera, to bałam się jego reakcji.
- Wy serio jesteście rodzeństwem?-zapytał dziwiąc się.
- Tak, bliźniaczki-odpowiedziała czarnowłosa i spojrzała na niego uwodzącym wzrokiem no co on się uśmiechnął. Znowu to dziwne ukłucie w sercu.
- Współczuje ci - powiedział.- Ja bym nie dał rady mieszkać w jednym miejscu z kimś kto jest zupełnie inny ode mnie.
Poczułam ból i smutek. W moich oczach pojawiła się pojedyncza łza z powodu, że nie umiem opanować łez, wyciągnęłam szybko moją książkę i zaczęłam czytać. Oczywiście przesunęłam się bardziej do przodu
Jack obrócił się w stronę koni. Pan Agadrr dał mu znać a woźnica pognał do galopu rumaki. Niedługo potem zaczęłam płakać.
- Co jej jest?-zapytał bez krzty współczucia, lecz przeciwnie z obojętnością.
- Elsa pogrążasz się! Upokarzasz mnie!-krzyknęła na mnie siostra, po raz pierwszy poczułam od niej chłód.
- P-przepraszam... nie moja wina, że zawsze się wzruszam na śmierci Rue.. -odpowiedziałam cicho ocierając łzy.
Kłamałam ale poczęci a ja nienawidzę nawet troszkę kłamać. Akurat udało mi się znaleźć stronę o jej śmierci... a drugi powód płaczu było to, że znowu czułam się gorsza. Jestem potworem. Nic na to nie poradzę, ja tylko ranie ludzi albo ciągle płacze! Mam tego wszystkiego dość! Jak nie będzie mi się tu życie układało, to zniknę na zawsze! Wtedy będą... eee nie będą nic czuć. Nawet nie zauważą, że zniknęłam....
Nie wiem jak długo jechaliśmy ale wiem, że jesteśmy w połowie drogi a ja jestem na sto dwudziestej stronie w igrzyskach (cofnęłam się do strony trzydziestej ponieważ na tej ogólenie skończyłam). Akurat Katniss czeka aby zaprezentować się przed nimi wszystkimi, czyli przed całymi mieszkańcami Panem.....Nie ważne, nie czytaliście, nie zrozumiecie.
Przestałam czytać, spojrzałam na pana Agadrra. Był czymś zdenerwowany, bardzo. Ja natomiast spojrzałam na Jacka, był uśmiechnięty i co chwilę ukradkiem oka spoglądał na Evi, która nie zwracała na niego uwagi, tylko słuchała muzyki. Spojrzałam na krajobraz tego miejsca, rzeczywiście, jest tu jak w ,,Krainie Marzeń'' jest tak tak pięknie! Wszędzie rosną tu piękne, wysokie drzewa bogate w mnóstwo jasno zielonych liści, które pod wpływam ciepłych promyków letniego słońca błyszczą jak złoto! Trawa była tak głęboko zielona, nigdy nie widziałam takich cudnych kolorów! Na dodatek niebo było takie czyste, a chmury pierzaste! Różnorodne pola ładnie wyglądały, nawet jeśli kilka z nich były już zebrane z plonów.
- Tu jest tak pięknie...-westchnęłam z uśmiechem.
- Tak, masz rację, zawsze tutaj spędzam czas z Clowdem - odpowiedział mi Jack a ja poczułam ciepło w sercu.
- Clowdem? Kto to?-zapytałam.
Jack zaśmiał się.
- To jest najgorszy koń jakiego można spotkać! ON MI CHCIAŁ ZJEŚĆ MOJE PERFEKCYJNE WŁOSY!-odpowiedział i zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
Zaczęłam chichotać.
- Jack, uspokój się, spłoszysz konie a ja ci to potrącę z pensji -poinformował go stanowczo pan Agdarr.
- Tak jest...-burknął pod nosem.
Zachód słońca się zbliżał a bryczka stanęła pod domem państwa Re. Mam nadzieję, że ta rodzina nas pokocha.
Siedziałam w tym samym przedziale co moja siostra. Evilla ma czarne włosy wysoko spięte, przez co wygląda to jakby miała koronę, pewnie dlatego nosi opaski (do włosów). Ma bladą karnację tak samo jak ja, również usta, oczy, nos i więcej takich szczegółów miałyśmy takie same. Jednak zachowanie bardzo nas rozróżnia. Ja jestem zazwyczaj nieśmiała, miła, delikatna a moja siostra jest arogancka, chamska, buntownicza i przede wszystkim odważna. Nie to co ja. Czasem chciałabym być inna, by ktoś mnie polubił. Zazwyczaj jest ubrana na czarno, granatowo czyli ciemne kolory. Jednak ja wolę ubrać delikatne niebieskie, zielone, czasem, ale rzadko różowe kolory.
Siedziałyśmy w pociągu, ona słuchała muzyki a ja zatapiałam się w pierwszej części ,,Igrzysk Śmierci''. To bardzo ciekawa książka. Czytam ją już drugi raz a ona ciągle mnie wciąga! Będę musiała poprosić nowych rodzić, aby na święta lub urodziny kupili mi drugą część tej trylogii.
Nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się natomiast wtedy kiedy moja siostra zaczęła mnie szturchać.
- Siostra, siostra! Jesteśmy na miejscu!-powiedziała swoim melodyjnym głosem który kocham,
Szybko wstałam i zabrałam swoją małą granatową walizkę a książkę schowałam do pierwszej przegródki zapinanej na zamek. Wyszłyśmy z pociągu i usiadłyśmy na pobliskiej ławce.
- Zaraz pan Agdarr powinien się pojawić-poinformowała mnie po czym znowu założyła swoje czarne słuchawki i zaczęła słuchać muzyki.
Ja natomiast zaczęłam się rozglądać z nadzieją wyszukiwać tego pana. Zauważyłam, że przy torach rosły piękne czerwone róże oraz duże bogate w ciemno zielone liście dęby, gdzie nie gdzie były niskie jasno zielone lipy. Rozejrzałam się ponownie aby obejrzeć stację kolejową. Siedziałam na ciemnobrązowej ławce z solidnego drewna, pewnie dębu. Na dodatek jest pomalowana farbą ochronną, duże prawdopodobieństwo, że Vidaronem. Spojrzałam na ścianę budynku. Była biała, tylko piękne obramowane okna dodawały uroku temu budynku, ponieważ czerwony dach nie za bardzo komponował się z otoczeniem.
Usłyszałam jak jakiś powóz przyjechał. Jednak niczego nie ujrzałam. Po chwili na stację wszedł wysoki mężczyzna. Miał krótkie jasno kasztanowe włosy, można powiedzieć, że lekko rude i do tego małe wąsy. Zielone oczy pasowały do jego włosów, miał również wąskie usta. Spojrzał w naszą stronę i zdębiał, po czym spojrzał w stronę konduktora. Podszedł do niego i rozmawiali co chwilę patrząc w moją i Evilli stronę. Niedługo podszedł do nas.
- Witam.. czy wy panienki jesteście z sierocińca?-zapytał troszkę zdziwiony.
- Tak... Czy pan Agdarr? -powiedziała za mnie moja siostra.
- Tak zgadza się, czyli to po was przyjechałem - uśmiechnął się trochę nerwowo, jednak moja siostra tego nie zauważyła.- Dobrze dziewczyny... Chodźcie za mną, do powozu.
- Rozumiem, że to wieś, ale chociaż samochód moglibyście sobie kupić - westchnęła Evilla biorąc swoją czarną walizkę.
- Jest zakaz używania i kupowania samochodów i innych takich podobnych, ponieważ zanieczyszcza to środowisko. Myślisz, że moja żona jest zadowolona z tego powodu? Dlatego każe kupować najdroższe bryczki i konie najlepszej rasy. Oczywiście do tego powozu.-poprawił się.
- N-nie jeździcie konno?-wtrąciłam nieśmiało.
- Niektóre dzieciaki, tak. -odpowiedział mi.
Nastała cisza dopóki nie weszliśmy do bryczki. Była to wielki czarny powóz (nie wiem jak to inaczej nazwać -dop. aut) z biało-niebieskimi ozdobami. Zauważyłam, że koło dwóch siwych rumaków stał chłopak z białymi jak śnieg włosami. Widziałam go z tyłu, więc nie widziałam jego twarzy, jednak był ubrany w granatową bluzę jaśniejszego waloru i blado niebieski spodnie ze sznurkami, które wiązały szczelnie nogawki do nogi. Kiedy usłyszał, że wchodzimy do powozu obrócił się w naszą stronę.
- Czyli widzę, że jednak adoptowaliście dwie dziewczyny....Nagła zmiana zdania?-zapytał z uśmiechem.
- T-tak. Tak.-chrząknął pan Agdarr.
Białowłosy chłopak usiadł z przodu bryczki na miejscu woźnicy. Zrobił to dość zwinnie. Po tej ,,akrobacji'' obrócił się w naszą stronę.
- Panienki gotowe na przejażdżkę krajoznawczą?-ukłonił się lekko i uśmiechnął.
- Oczywiście woźniaku! - krzyknęła Evilla.
- EJ! Nie ,,woźniaku'' tylko jak już to woźnico!-poprawił ją.
Zaśmiali się a ja nie wiem czemu, ale poczułam takie ukłucie w sercu... co to za uczucie? Nie wiem...
- Mam na imię Evilla, a ty dziadku?-zapytała.
- Jack, Jack Frost -odpowiedział.- a twoja siostra?
W końcu zwrócił na mnie uwagę. Spojrzałam w jego stronę a on w moją. Nasze spojrzenia złączyły się. Zarumieniłam się a on na to spojrzał krzywo. Znowu poczułam ukłucie w sercu, jednak związane z ośmieszeniem.
- Jestem... E-Elsa Astre -wydusiłam.
Jeśli mam być szczera, to bałam się jego reakcji.
- Wy serio jesteście rodzeństwem?-zapytał dziwiąc się.
- Tak, bliźniaczki-odpowiedziała czarnowłosa i spojrzała na niego uwodzącym wzrokiem no co on się uśmiechnął. Znowu to dziwne ukłucie w sercu.
- Współczuje ci - powiedział.- Ja bym nie dał rady mieszkać w jednym miejscu z kimś kto jest zupełnie inny ode mnie.
Poczułam ból i smutek. W moich oczach pojawiła się pojedyncza łza z powodu, że nie umiem opanować łez, wyciągnęłam szybko moją książkę i zaczęłam czytać. Oczywiście przesunęłam się bardziej do przodu
Jack obrócił się w stronę koni. Pan Agadrr dał mu znać a woźnica pognał do galopu rumaki. Niedługo potem zaczęłam płakać.
- Co jej jest?-zapytał bez krzty współczucia, lecz przeciwnie z obojętnością.
- Elsa pogrążasz się! Upokarzasz mnie!-krzyknęła na mnie siostra, po raz pierwszy poczułam od niej chłód.
- P-przepraszam... nie moja wina, że zawsze się wzruszam na śmierci Rue.. -odpowiedziałam cicho ocierając łzy.
Kłamałam ale poczęci a ja nienawidzę nawet troszkę kłamać. Akurat udało mi się znaleźć stronę o jej śmierci... a drugi powód płaczu było to, że znowu czułam się gorsza. Jestem potworem. Nic na to nie poradzę, ja tylko ranie ludzi albo ciągle płacze! Mam tego wszystkiego dość! Jak nie będzie mi się tu życie układało, to zniknę na zawsze! Wtedy będą... eee nie będą nic czuć. Nawet nie zauważą, że zniknęłam....
Nie wiem jak długo jechaliśmy ale wiem, że jesteśmy w połowie drogi a ja jestem na sto dwudziestej stronie w igrzyskach (cofnęłam się do strony trzydziestej ponieważ na tej ogólenie skończyłam). Akurat Katniss czeka aby zaprezentować się przed nimi wszystkimi, czyli przed całymi mieszkańcami Panem.....Nie ważne, nie czytaliście, nie zrozumiecie.
Przestałam czytać, spojrzałam na pana Agadrra. Był czymś zdenerwowany, bardzo. Ja natomiast spojrzałam na Jacka, był uśmiechnięty i co chwilę ukradkiem oka spoglądał na Evi, która nie zwracała na niego uwagi, tylko słuchała muzyki. Spojrzałam na krajobraz tego miejsca, rzeczywiście, jest tu jak w ,,Krainie Marzeń'' jest tak tak pięknie! Wszędzie rosną tu piękne, wysokie drzewa bogate w mnóstwo jasno zielonych liści, które pod wpływam ciepłych promyków letniego słońca błyszczą jak złoto! Trawa była tak głęboko zielona, nigdy nie widziałam takich cudnych kolorów! Na dodatek niebo było takie czyste, a chmury pierzaste! Różnorodne pola ładnie wyglądały, nawet jeśli kilka z nich były już zebrane z plonów.
- Tu jest tak pięknie...-westchnęłam z uśmiechem.
- Tak, masz rację, zawsze tutaj spędzam czas z Clowdem - odpowiedział mi Jack a ja poczułam ciepło w sercu.
- Clowdem? Kto to?-zapytałam.
Jack zaśmiał się.
- To jest najgorszy koń jakiego można spotkać! ON MI CHCIAŁ ZJEŚĆ MOJE PERFEKCYJNE WŁOSY!-odpowiedział i zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
Zaczęłam chichotać.
- Jack, uspokój się, spłoszysz konie a ja ci to potrącę z pensji -poinformował go stanowczo pan Agdarr.
- Tak jest...-burknął pod nosem.
Zachód słońca się zbliżał a bryczka stanęła pod domem państwa Re. Mam nadzieję, że ta rodzina nas pokocha.
* Kinia mistrzem wymyślania nazwisk XD
Ty CHOLERO jedna ty! Początek : mam jakies ukłucie .
OdpowiedzUsuńKoniec : DUSZE SIE ZE SMIECHU! XD
~Usia~
Nie rozumiem o co ci chodzi... Froście XDD
UsuńVipy wiedzą o co camon
Hue, jestę zua xD ju dodałam next xD
OdpowiedzUsuń;D TO DOBRZE
UsuńCzemu to jest tak mega smutne?! Jack debilu! Jak możesz mówić takie rzeczy! Ona ma uczucia, bałwanie, nie to co ty! >;I
OdpowiedzUsuńTak poza tym to fajny pomysł i w ogóle! ;D
Weny! :*
Dziękuję! :D
Usuń